Skorpion, izolacja i brak chmur

Wczoraj znów spędziliśmy niemal cały dzień na zakupach. M. ciągle kupuje jakieś rurki, śruby, pędzle i inne cuda. Kiedy on to wszystko zdąży zainstalować? Na razie w ciągu dwóch popołudni założył izolację na dachu. Okropna robota, cieszę się, że moja działka polegała na opiece nad Prawie Czterolatką. Która, nota bene, koniecznie musiała wejść na dach a nawet w przestrzeń między dachówkami a stropem. Ale teraz wieBlocksatz, jak tam wygląda.
Pracy w ogrodzie też sporo, trochę próbowałam pomóc M. w wyrywaniu chwastów, ale niestety nie skończyło się dla mnie najlepiej, więc znów leżę na leżaku i denerwuję się, że nic nie mogę robić.
Gdy nie leżę, nieustannie podejmuje próby zrobienia czegokolwiek i taki tylko z tego pożytek, że znalazłam skorpiona. Tuż przed wejściem z tarasu do pokoju dziennego. Na szczęście nieżywego. Ale świeżo nieżywego. Stałam się trochę bardziej podejrzliwa. Jako że nie pasują mi już żadne buty, nawet crocsy nie bardzo, chodzę ciągle boso. Hmm....
Brak chmur mieliśmy dziś, absolutnie turkusowe, bezchmurne niebo. I lekki chłodnawy wietrzyk. Świetna pogoda. Podczas gdy M. i Prawie Czterolatka korzystali z wielgachnego odpływu i zwiedzali niedostępne normalnie plaże, wreszcie zaczęłam przerabiać dale kurs portugalskiego, który wzięliśmy ze sobą.
Tylko jedna sprawa stoi w miejscu, jak stała - obawiam się, że nasz syn albo zostanie bezimmienny albo dostanie jakiekolwiek imię, by mu tego losu zaoszczędzić.

Kommentare

Beliebte Posts