Okolice Rayong

Sprzedajemy Trzylatkę! Ale dała czadu. Urlop staje się niezbyt miły. W nocy od czwartej marudzła przez sen jęcząc, rzucając się i kopiąc. Nie mogłam zmrużyć oka, gdyż bałam się, że spadnie z łóżka. Ona nie była w stanie wyartykułować o co jej chodzi a my się denerwoaliśmy. Gdy wstawaliśmy, spała w najlepsze. Po śniadaniu M zajął się odbiorem samochodu, a ja spakowałam nasze manatki. Ok. 11 wyruszyliśmy z Pattayi. Prawie cały czas jechaliśmy Sukhumvit Road, mijając setki sklepów, warsztatów, szyldów, garkuchni i czego tam jeszcze nie było. Okolice nie zachęcały do skręcenia w kierunku morza. Minęliśmy Sattahip i Ban Chang czemu towarzyszyły ryki Trzylatki. Wszystko jej nie pasowało, a każde żądanie wyrażała wrzaskiem. Cud, że się nie pozabijaliśmy. Dotarliśmy w końcu do Rayong, gdzie zatrzymaliśmy się na szybki posiłek, zakończony naturalnie rykiem. Nie naszym. Za Rayong nasze dziecko wreszcie usnęło, a my opuściliśmy Sukhumvit Road i skręciliśmy na boczną drogę, wiodącą wzdłuż wybrzeża. Droga wiodła w tunelu z pochylonych drzew, a my zatrzymaliśmy się na chwilę, by przejść się po raz pierwszy po plaży. Jeszcze dość wąskiej i brudnej ale i tak rozkoszowaliśmy się ciepły morzem. Gdy minęliśmy Ban Phe zaczęliśmy rozglądać się za noclegiem, Jak to w życiu bywa, wpierw nic ciekawego nie widzieliśmy. Wreszcie po prawej (morskiej) sttronie zaczęłe się pojawiać hoteliki, bungalowy i całkiem spore hotele. Wiele nieczynnych lub na takich wyglądających. Zaryzykowaliśmy blizsze przyjrzenie się jednemu z nich, wyglądającemu na niecałkiem wymarły. Na dzień dobry zostałam spytana czy mówię po tajsku. Rękami i elokwencją udało mi sie jakoś dogadać. Pokoje wolne były, ale cena w żadnym wypadku nie odzwierciedlała standradu. W obliczu braku kooperacji ze strony recepcji, pojechaliśmy dalej. Kilka kilometrow dalej trafiliśmy na Novotel Rayong Rim Pae – i cóż tu mówić, znów mieszkamy dość luksusowo. Cena niewiele wyższa od tajskiego hotelu, a standrad o niebo lepszy. Szybciutko poszliśmy na spacer na plażę, podczas gdy sprzątano pokój dla nas. Potem tylko zaniesliśmy bagaże do pokoju, wyszukaliśmy stroje i popędziliśmy do basenu. Na ekskluzywną kolację w hotelu nie mieliśmy ochoty i poszliśmy na przeciwko, tak jak wielu innych mieszkańców zresztą. Sprytni Tajlandczycy założyli restaurację, biuro podróży i studio masażu dokładnie na przeciwko i było widać, że na tym korzystają – było pełno! Jedzenie pyszne! Korzystamy z internetu „na kartę“, więc przede wszystkim wyszukaliśmy kandydatów na nocleg na kolejne noce (tu zostajemy jeszcze jedną) oraz zarezerwowaliśmy ten sam hotel w Pattayi na ostatnie dwie noce. A teraz trzymamy kciuki, by Trzylatka dała się nam choć trochę wyspać. Dobranoc!

Kommentare

Beliebte Posts