Wycieczka

Dziś Oh zajęła się organizacją naszego czasu wolnego. Najpierw zabrała nas do swojego rodzinnego miasta Tha Mai. Po drodze wstąpiliśmy do kafejki jej przyjaciół. Okazało się, że mają własną palarnię kawy, którą mogliśmy obejrzeć. M od razu zakupił kilka paczek kawy, bo podobno dobra. Nie wiem, ja zadowoliłam się czekoladą na zimno. Potem udaliśmy się do główengo punktu naszej wizyty, czyli do szlifierni kamieni szlachetnych brata Oh. Prowincja Chanthaburi słynie z obróbki kamieni szlachetnych, a zwłaszcza z czerwonego szafiru. Szlifiernia znajdowała się w podwórzu jednego z domów w centrum miasta. Z przodu przy jednym z biurek segregowane były drobne kamyczki rubinu. Przy kolejnym stanowisku robin otrzymywał pierwszy szlif i kształt. Następne stoisko to poprawianie kształtu a ostatnie dwa to dopracowywanie szlifu. Mogliśmy wszystkiego dotknąć, obejrzeć, zadawać pytania. W drodzej powrotnej zatrzymaliśmy się przy targu, gdzie sporo dowiedzieliśmy się o jeszcze nam nieznanych potrawach i kupiliśmy rambutan. Sezon owocowy zaczyna się dopiero w kwietniu, więc na razie na rambutan i mangosteen trzeba polować. Na koniec zaliczyliśmy mały sklepik z produktami z owoców. Kupiliśmy mydła z mangosteen, owocowe żele do kąpieli i przede wszystkim czipsy z durianu. Smakują całkiem dobrze i nawet nie śmierdzą. Ale skosztowanie ciasta z durianu było dla mnie niemal traumatycznym przeżyciem, M smakowało:/
Ostatnia atrakcja czekała nas wieczorem. Nauka gotownia. Wszystkie trzy szefowe stawiły się w restauracji, produkty już były przygotowane, a każde z nas dostało fartuch. Gotowaliśmy Tom Yam Kung i poszło nam całkiem nieźle. Mieliśmy naprawdę dużo radochy przy szykowaniu jarzyn i sprawianiu krewetek. Już się nie mogę doczekać aż poćwiczymy sami w domu.

Kommentare

Beliebte Posts